Zbieranie fragmentów, czyli literackie egzystencje Europy Środkowej

8. Wielki koniec

28 lipca 1914 roku, dokładnie miesiąc po zamachu w Sarajewie, wybuchła wojna. Niemal dla wszystkich była zaskoczeniem. Mimo to młodzi żołnierze z radością szli się bić, bo przecież przy wysokim stopniu rozwoju techniki nie mogła trwać dłużej niż sześć tygodni, może do Bożego Narodzenia1. Trwała cztery lata. Była końcem dotychczasowego świata. Wiek XIX, la belle époque, umierał na oczach Ottona von Valentina, zginęło wszystko, co było ważne dla jego rodziny i sfery; nowa epoka powitała go smrodem karbolu i jodoformu2. Rozpadał się kraj, za który modlili się Żydzi3, gdzie czuli się u: siebie, bo Franciszek Józef także dla nich był ojcem. Tag, właściciel austerii, uważał wojnę za katastrofę totalną: zaczęły się ucieczki z miasta, młoda i piękna Asia została zabita przez zabłąkaną kulę, a zakochany w niej Bum niesprawiedliwie osądzony i powieszony przez Kozaków. Cały świat się walił i nie pomagało wzywanie Pana; choć Żydzi od dawna wznosili modły za cesarza, który był zawsze dla nich dobry, który „miał żydowskie serce“. Koniec dotychczasowego świata nieuchronnie się zbliżał:

W ciągu jednego dnia dynastia Habsburgów przestała istnieć. Przestała panować, jakby kto machnął ręką […]. Miasto już nie należy do Austrii […]. Od lat panuje cesarz, od setek lat panuje dynastia, a w ciągu dnia nie ma nic do gadania ani cesarz, ani dynastia […]. Gdyby na przykład Franciszek Józef I chciał do nas przyjechać, Kozacy by go zatrzymali, jak zatrzymują teraz i pytają, dokąd kto idzie […]. Niesłychane!4

Wojna światowa była kulminacją długiego procesu upadku monarchii habsburskiej. To, co uważano i uważa się za jej wartość: wielokulturowość i wielonarodowość, zabiło ją. Cekania z państwa, w którym we względnej przynajmniej zgodzie, żyli ludzie różnych narodowości, wyznających różne religie, stawała się terenem, na którym te narodowości i wiary chcą własnych państw, zaznaczają swoją odmienność i zapominają, czym jest tolerancja. Ale ów względny spokój istniał jedynie w czasach przez „wynalezieniem“ pojęcia narodu. Bohaterowie Rotha: hrabia Chojnicki i hrabia Morstin słusznie widzieli w nacjonalizmie zagrożenie dotychczasowego ładu – to właśnie odrodzenia narodowe były preludium do upadku monarchii. Morstin twierdził, że „narodowość“ to nikomu niepotrzebny wymysł XIX wieku, wyraz prostackiego usposobienia5. Mimo tych obserwacji, nie przypuszczał, że Austro-Węgry naprawdę przestaną istnieć. Bardziej przenikliwy był bohater Marszu Radetzky’ego – ten zwolennik starej Austrii, w której każdy znał swoje miejsce, a nie panoszył się ze swoją „narodowością“ – wcześniej od innych widział oznaki rozkładu, nieraz ostrzegał przyjaciół:

To państwo musi upaść. Jak tylko nasz cesarz zamknie oczy, rozpadnie się ono na sto części. Bałkany staną się potężniejsze od nas. Wszystkie narody stworzą swoje własne, małe, cuchnące państewka, nawet Żydzi w Palestynie obwołają króla. Wiedeń śmierdzi już potem demokratów, na Ringach po prostu nie można wytrzymać. Robotnicy chodzą z czerwonymi sztandarami i nie chcą pracować […]6.

Niemal wszyscy się z niego śmiali, bo przecież Austria miała trwać wiecznie. Chojnicki, mimo nienawiści do partykularyzmów, do tych „małych, wstrętnych narodów“, które niszczyły jego ojczyznę, wiedział, że wina nie leży tylko po ich stronie; wyraźnie zaznaczał opozycję między Niemcami i Austriakami, między niemieckim duchem narodowym dążącym do podporządkowania sobie Austrii a rozwiniętym „narodem wyższego rzędu“, narodem niejednolitym etnicznie, jakim byli Austriacy7. Wiedział, po czyjej stronie leży wina:

Zamykaliście oczy, kiedy te matołki niemieckie i Niemiaszki sudeckie, kiedy te kretyńskie Nibelungi obrażały i lżyły nasze ludy. Aż te ludy znienawidziły w końcu monarchię i zaczęły ją zdradzać. Nie Czesi, nie Serbowie, nie Polacy, nie Rusini ją zdradzili, lecz Niemcy, ta narodowość państwowa8.

Wiedział też, że nie tylko problemy narodowościowe niszczą monarchię. Ona sama już nie ma prawa bytu, jest staroświecka, niereformowalna, opiera się na wierze, że cesarz jest boskim pomazańcem a nie reprezentantem narodu. Czuł, że ten zadziwiająco długi wiek XIX przegra wkrótce rywalizację z nowoczesnością: miejsce złota zajmie nitrogliceryna, a świec – elektryczność9. Tak, przyszła nowa era. Era szybkości, łatwości, bylejakości i braku autorytetu. Epoka ulicy Krokodyli: kiczu, tandety, taniości, brudu, niedokończonych spraw. Hrabia Morstin zauważył ją dopiero, gdy przywitała go wcześniej mu niepotrzebnymi paszportami i wizami10. Chciał od niej uciec, aby z poprzedniego świata ocalić chociaż szacunek dla Habsburgów. Wybrał Zurych – myślał, że tam znajdzie pozostałości minionego świata; jakże się zawiódł, gdy w nocnym barze zobaczył rosyjskiego bankiera Walakina tańczącego z (przypuszczalnie) habsburską koroną na głowie i znieważającego wszystko, w co hrabia wierzył. Dotarło do niego, że te nowe czasy należą do farbowanych blondynek w krótkich spódniczkach, marnych fryzjerów, wystrojonych i podstępnych młodych mężczyzn oraz lubieżnych starców, że dla nich umierały tysiące, dla nich narody monarchii walczyły o wyzwolenie11.

Cekania zniknęła z politycznej mapy Europy, ale jej resztki, ostatki specyficznej austro-węgierskiej atmosfery zostały na prowincji i utrzymywały się tam jeszcze wiele lat, gdzieniegdzie nawet do dziś. Gdyby nie interwencja władz II Rzeczpospolitej, w Łopatynach, rodzinnej miejscowości hrabiego Morstina, popiersie Franciszka Józefa stałoby bardzo długo, a prości chłopi wierzyliby, że to na rozkaz cesarza powstała nowa Polska i że urzęduje on teraz w Warszawie12. Niektórzy, jak wspomniany już hrabia czy konsul Ganz chcieli utrzymywać pozory, nawet przez jakiś czas im się udawało, ale przecież musiał nastać koniec. Być może warto było spojrzeć na upadek tego starego świata tak, jak Doktor z Wesel w domu Hrabala, tak pocieszający Pipsi, która co prawda dorastała w międzywojniu, jednak jej rodzina, jej dom były na wskroś austriackie (w znaczeniu, o jakim pisał Roth):

Niechże pani niczego już nie żałuje, wszystko, co pani miała, o czym opowiadała mi Liza, wszystko to odeszło, przepadło i może pani jedynie patrzeć na to i być dumna, może pani patrzeć na ten swój upadek, ale wzrok musi pani stale kierować w górę, musi pani śmiać się z tego upadku, jedynie w taki sposób wyzwoli się pani, oswobodzi i będzie równie szczęśliwa jak ja, który krwawię, patrząc na to, co widzę tutaj, w tej dawnej ogródkowej restauracji, lecz to moje krwawienie, ten mój płacz nad starą Austrią zmienia się w śmiech, proszę więc tylko spojrzeć mi w oczy, dumny jestem, że mam oczy jak chasyd, jak przesunięte oczy syna rabina z Bełza, co więc jest moją winą? Że pijemy piwo, że mój przyjaciel, który nosi żydowskie nazwisko Bondy i imię Egon, zsikał się na mój dywan? My wszyscy tam na Grobli, którzy wyprawiamy wesela w domu, jesteśmy właściwie dziećmi, które wygnano z tych pawilonów, z tych altanek, z tych altan…13

Karolina Pospiszil
9. Miasta-ofiary, miasta-inspiracje
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14

Mohlo by vás z této kategorie také zajímat