Zbieranie fragmentów, czyli literackie egzystencje Europy Środkowej

7. Cesarz robi z Panem Bogiem różne interesy…

Władca naddunajskiej monarchii był przez Rotha ukazany jako narzędzie historii, relikt czasów, które bezpowrotnie odchodzą, relikt bardzo długiego XIX wieku, jednak nie tracił przy tym nic z człowieczeństwa: był zwykłym zmęczonym starcem, który pragnie choć na chwilę uwolnić się od służących i poddanych, żeby stać w oknie i oddychać świeżym, chłodnym powietrzem. Jest to oczywiście obraz wyidealizowany, częściowo rodem z procesarskich gazet, wzbogacony jednak o sentymentalne rysy – monarcha bardzo stara się chodzić dziarsko, choć bolą go mięśnie, udaje, że czegoś nie rozumie, żeby nie wyszło na jaw, że wciąż jest sprawny umysłowo. Wydaje się, że Roth w swoich opisach cesarza starał się wytłumaczyć w jakikolwiek sposób rzeczywistą niedołężność starca, jego luki w pamięci, trudności w podejmowaniu decyzji czy sklerozę, poddanie się własnemu mitowi, działaniom doradców i administracji. Te cechy z kolei podkreślał niegdysiejszy przyjaciel austriackiego pisarza – Józef Wittlin.

Jak dualistyczne było państwo Habsburgów, tak dualistyczne było wspomnienie o nim. Z jednej strony harmonia, spokój, błogosławiony porządek, lojalność poddanych i dobroć władcy. Z drugiej narodowe waśnie, rozrośnięta do granic absurdu i wszechmocna biurokracja oraz sklerotyczna marionetka siedząca na tronie. To spojrzenie jest charakterystyczne zwłaszcza dla literatury powstałej jeszcze w czasie istnienia Austro-Węgier lub w okresie dwudziestolecia międzywojennego1. Ta „druga Austria“ oraz jej opis – nieraz sięgający po ironię, absurd i groteskę, mimo że rzadziej bywają utożsamiane z mitem Europy Środkowej, także zasługują na trochę uwagi. Cekania była więc krajem zamieszkanym w znacznej części przez analfabetów, wychowanych na posłusznych poddanych, bojących się kary i wierzących w cesarza niemal jak w Boga, pełnych zabobonów i stereotypów, jest państwem skorumpowanym, zakłamanym i słabym. Taką Austrię opisał Józef Wittlin w Soli ziemi: chłopi widząc zaćmienie słońca, myślą, że to koniec świata; zwerbowani spośród ludu żołnierze uważają węgierski za język diabła, a wszystkich Węgrów za kalwinów i dziwą się, gdy Madziarki są dla nich miłe; lekarz z komisji wojskowej ma swój „cennik“- już za 100 koron zdrowy człowiek może dostać kategorię B i nie walczyć na froncie; z kolei w gazetach i ustach przedstawicieli władzy pojawiają się informacje o nadzwyczajnych zwycięstwach cesarskiej armii mimo widocznych gołym okiem klęsk. Sam cesarz zaś nie jest już dobrotliwym staruszkiem, ale bezradnym sklerotykiem manipulowanym przez doradców, który traci rachubę lat i nie nadąża za coraz szybszymi zmianami.

W zasadzie Franciszków Józefów jest dwóch: jeden to ów dobrotliwy starzec, drugi, znany Piotrowi Niewiadomskiemu, ale też Józefowi, bohaterowi Wiosny Brunona Schulza, a nawet Karolowi Józefowi von Trotta – to cesarz z pieczątek, portretów, monet i banknotów, powielany tysiące razy; to byt abstrakcyjny, surowy demiurg z przenikliwym spojrzeniem i siwymi bokobrodami, za którym kryje się zbiurokratyzowana administracja. Ten Franciszek Józef pochłonął c.k. świat i nie zamierzał wypuszczać go z rąk:

Na wszystkich horyzontach wyrastał, zza wszystkich węgłów wynurzał się ten profil wszechobecny i nieunikniony, zamykał świat na klucz, jak więzienie. […] Świat był naówczas ograniczony Franciszkiem Józefem I. Na każdej marce pocztowej, na każdej monecie i na każdym stemplu stwierdzał jego wizerunek niezmienność świata, niewzruszony dogmat jego jednoznaczności. Taki jest świat i nie masz innych światów prócz tego – głosiła pieczęć z cesarsko-królewskim starcem. Wszystko inne jest urojeniem, dziką pretensją i uzurpacją. Na wszystkim położył się Franciszek Józef I i zahamował świat w jego wzroście2.

Najgłówniejszą rzeczą na świecie są, ma się rozumieć, pieniądze […]. Cesarz człowiekowi daje pieniądze, tak jak Pan Bóg daje życie. Jedno i drugie to tylko pożyczka. Cesarz robi z Panem Bogiem różne interesy i dlatego ma prawo zabrać człowiekowi życie, które mu Pan Bóg pożyczył3.

Budził postrach. Ale nie wszyscy się go bali. Jaroslav Hašek, zaprzysięgły wróg monarchii habsburskiej i zwolennik panslawizmu, potwierdzał swoim iście szwejkowskim życiem i opowiadaniami lekceważący stosunek do państwa4. Zresztą, jak twierdzi Witold Nawrocki, oddawał on antyaustriackie i prorosyjskie nastroje większości społeczeństwa, zwłaszcza z czasów I wojny światowej, kiedy to po masowych dezercjach słowiańskich żołnierzy lub ich przejściach do armii rosyjskiej, nasilała się germanizacja oraz dyskryminacja Słowian5. Hašek wyśmiewa ówczesną, zbiurokratyzowaną do granic możliwości, Austrię; jego pełne ironii opowiadania demaskują fasadowość habsburskiej rzeczywistości. W Opowiadaniu o portrecie cesarza Franciszka Józefa I władca już nie straszy, nie przeraża, jest uprzedmiotowiony i zabawny; bohaterem tegoż opowiadania jest pewien mieszkający w Mladé Boleslavi właściciel sklepu papierniczego, dostarczający niemal do wszystkich urzędów w mieście portrety cesarza. To „niemal“ jest dla niego bardzo istotne – zamówił ogromną ilość portretów (dwa tysiące), ale żadna szkoła nie chce ich od niego kupić. Przyczynę wyjaśnił mu c.k. inspektor powiatowy:

Dopuszczalny jest jedynie cesarz o wysokości 48 cm i szerokości 36 cm. Natomiast pański cesarz jest wysoki na 50 cm i 40 cm szeroki. […] Ten pański cały cesarz to towar marnego gatunku i haniebnego wykończenia. Wygląda jakby sobie nigdy nie czesał wąsów. Na nos mu naćpali strasznie wiele czerwonej farby, a na domiar złego zezuje6.

Ów kupiec, po wielu nieudanych próbach sprzedaży portretów, zostaje aresztowany z powodu ogłoszenia o przecenie powieszonego na drzwiach swojego sklepu, ogłoszenia rzecz jasna typowego dla Haškowskich bohaterów: Ten stareńki władca jest na sprzedaż nie po 15, ale po 2 korony za sztukę7.

Karolina Pospiszil
8. Wielki koniec
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14

Mohlo by vás z této kategorie také zajímat